poniedziałek, 23 marca 2015

i'm lucky / tranquila es la ultima cosa que la puedes llamar


od dluzszego czasu - chyba zaczelo sie mniej wiecej rowno z zalozeniem tego bloga - wprowadzam w moje zycie zmiany. najpierw malutkie, stopniowo. zmiany nawykow, zmiany w glowie, zmiany rzeczy i mysli. w rok i pol udalo mi sie zmienic (bez tesknot, za to z radoscia i na lepsze) tyle spraw! po tym czasie widze dokladnie, co jest jeszcze do zrobienia, znam kamienie o ktore sie potykam i wypierdalam, mimo to czasem jest mi je tak trudno ominac.. zmiany i przemany nastepowaly w chaosie codziennosci, bez jakiegos specjalnego czasu na refleksje.

intuicyjnie wiedzialam, ze potrzebuje specjalnego czasu. specjalnego w jaki sposob?

mialam ostatnio intensywny czas, tak piekny jak i trudny. czulam ze juz moge, ze juz zasluzylam. udalo mi sie wyrwac z kalendarza caly miesiac tylko dla siebie. chcialam wakacji, prawdziwych, miesistych, glebokiego relaksu bez przytlaczajacej mysli, ze musze szybko odpoczywac, bo trzeba zapierdalac dalej. nie wiedzialam co ani z kim, po prostu kupilam bilet i zarezerwowalam dwa noclegi na airbnb - to taki couchsurfing za hajs. wybralam miejsce, co mnie jakos wolalo, ale nie zastanawialam sie dlugo. co bedzie to bedzie.

to nawet nie jest kwestia tego, ze zasluzylam. po prostu to byl dokladnie ten moment, to miejsce, ten sposob, ta mysl. moja intuicja jest bardzo wyostrzona. od dlugiego czasu robilam i robie rzeczy, ktore rozni specjalisci i badacze rekomenduja w celu poprawy. robie te rzeczy symultanicznie w wielu obszarach mojego zycia.

intuicyjnie wybralam miejsce, ktore mnie wolalo, a tu czekal na mnie czlowiek, ktory przegapil swoj lot (nigdy wczesniej mu sie to nie przytrafilo), jest couchem, mnichem kriszny, bardzo madrym czlowiekiem, ktory posiada moj brakujacy puzel.

jaganat dzien po dniu opisuje mi ten puzel, opowiada dokladnie o jego ksztalcie, o tym co sie na nim znajduje, zebym mogla sama go zrekonstruowac. pff, taka ze mnie poetka, on po prostu wtajemniczyl mnie w technike zarzadzania soba, o ktorej kiedys slyszalam, ale wtedy byla mi nie po drodze.

wszystko ma swoj czas.

a jak masz otwarte uszy i oczy to znajdziesz dokladnie to czego potrzebujesz.

ja dostalam (i nadal dostaje) narzedzia do kontroli chaosu (intuicyjnie robilam wszystko w 85 procentach sama z siebie, teraz mam system calosciowy ostrzegania przed kamieniami i lawinami). jestem z siebie mega zadowolona, przybijam sobie pieczatki - piateczki. dzieki wszechswiatowi spotyka mnie dokladnie to, czego potrzebuje

jestem SZCZESCIARA, powiesz, ze sobie moge tak.. i tu wstaw rzeczy ktore robie ja a nie robisz ty.


a ja ci powiem z moim usmiechem szelmy - tak, tak, szczesciara ze mnie

wtorek, 3 marca 2015

long live Princess Animal and welcome to out world again!

słowo dnia:
REKREACJA



W procesie jest teraz wiele rzeczy, ale teraz na niezwykle bieżąco zapisuję niesamowitą informację w tym akurat dzienniku.

Od około miesiąca konstruuję postać Princess Animal. Nie napiszę nic o niej jeszcze, ale postanowiłam zrobić ceremonię ogłoszenia jej - właśnie teraz, własnie tu. 

Okoliczności celebracji:
właśnie postanowiłam wygooglować mój, w jakiś sposób prawdopodobnie przyszłościowy, artystyczny twór - czy pokrywa się z czymś innym, bo wiadomo, że wszystko już było. No i znalazłam sklep z artykułami do kraftów z dalekiej Ameryki (w  której podobno jest już 2017 rok) i wpis na ich bloga Z WCZORAJ: Princess Animal is dead


i postanowiłam już nie czekać,

jeśli im umarła PA i piszą o tym wczoraj, a mi się urodziła, to już dziś trzeba już z nią wyjść na skałę i zaprezentować jak Simbę

idzie wiosna i wszystko idzie,
no to też
here she comes! :)